Log in

goodpods headphones icon

To access all our features

Open the Goodpods app
Close icon
headphones
Stan Wyjątkowy

Stan Wyjątkowy

Onet

"Stan Wyjątkowy" to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Beata Lubecka i Kamil Dziubka dyskutować będą o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i Newsweeka zapewnią słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulisów polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.
profile image

2 Listeners

bookmark
Share icon

All episodes

Best episodes

Seasons

Top 10 Stan Wyjątkowy Episodes

Goodpods has curated a list of the 10 best Stan Wyjątkowy episodes, ranked by the number of listens and likes each episode have garnered from our listeners. If you are listening to Stan Wyjątkowy for the first time, there's no better place to start than with one of these standout episodes. If you are a fan of the show, vote for your favorite Stan Wyjątkowy episode by adding your comments to the episode page.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński wziął się na poważnie do roboty. Z jednej strony intensywnie objeżdża Polskę, starannie jednak unikając spotkań z Polakami — na spotkaniach z Kaczyńskim w rolę zwyczajnych Polaków wcielają się działacze PiS. Prezes ma w związku z tym duży komfort. Nawet gdy w Inowrocławiu oświadczył, że jest we Włocławku, to dostał brawa. Nawet gdy miejscowego prezydenta Ryszarda Brejzę — ojca znanego senatora PO Krzysztofa Brejzy — pomylił z sejmowym aferzystą Łukaszem Mejzą, to aktyw też przyjął to z oklaskami. Może to Mejzie należą się brawa, bo wspiera PiS? Wszak zanim pogrążyły go afery był nawet członkiem rządu — i to jednocześnie z Kaczyńskim. Ale prezes wziął się także za swą własną, oddaną mu partię. Kaczyński uważa, że zbyt wielu działaczy PiS po dwóch niemal kadencjach rządów stało się rozleniwionych, łasych na pieniądze i stanowiska. To w nich wymierzone są ostatnie decyzje prezesa, który zamieszał w strukturach PiS. Po pierwsze, Kaczyński na nowo podzielił okręgi partyjne — zwiększył ich liczbę z 41 do 100 okręgów. Jednocześnie zakazał ministrom i innym notablom zajmowania stanowisk szefów nowych okręgów. Cel? Awansować młodych partyjnych wilczków, głodnych władzy i stanowisk, których nie zdążyli się dochrapać. Ale jednocześnie obawiając się oddania struktur partii w ręce ludzi nieobliczalnych, wprowadził nad nimi kuratelę — każde województwo będzie mieć swego „opiekuna” z centrali PiS. Ta „cudowna szesnastka” to sprawdzeni ludzie Kaczyńskiego — śmietanka partyjno-rządowa. Żeby rozbić partyjne „układy” — a prezes widzi spiski nawet we własnej partii — Kaczyński wielu regionom przydzielił „opiekunów”, którzy nie mają z nimi nic wspólnego. W ten sposób prezes przebudowuje partię w wielopoziomową strukturę ludzi, którzy sobie nie ufają i będą na się donosić. To ma być recepta na pobudzenie PiS przed wyborami. Jak prześledzili autorzy tego wydania „Stanu po Burzy” — Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz Renata Grochal („Newsweek”) — w tej „cudownej szesnastce” zabrakło ludzi premiera. Poza samym Mateuszem Morawieckim, rzecz jasna — bo premier dostał nadzór nad śląskimi strukturami PiS. Zdegradowany został najbliższy człowiek Morawieckiego Michał Dworczyk, do niedawna szef struktur PiS na Dolnym Śląsku. „Opiekunem” PiS na Dolnym Śląsku została walcząca z Morawieckim i Dworczykiem marszałek Sejmu Elżbieta Witek. To Witek razem z wicepremierem Jackiem Sasinem zorganizowali ostatnio spotkanie posłów krytycznych wobec Morawieckiego z prezesem Kaczyńskim. Znajdujący się w partyjnej defensywie premier dorabia rządowym patosem — właśnie uroczyście otworzył mur na granicy z Białorusią. Premier prężył pod granicą pierś tak intensywnie, jakby zbudowanie muru miało być wielkim wyzwaniem i główną rządową inwestycją za jego władzy. „Stan po Burzy” przypomina więc Morawieckiemu zapowiedzi dotyczące np. budowy nowoczesnych promów. Jeszcze jako wicepremier w 2017 r. Morawiecki kładł stępkę pod budowę pierwszego takiego promu za państwowe pieniądze. Dziś promu nie ma, a stępka została sprzedana na złom. Wśród tych polityków, którzy na początku wakacji nie mają szczęścia, „Stan po Burzy” umieszcza także prezydenta. Okazało się bowiem, że Andrzej Duda nie wyciągnął żadnych wniosków z kontrowersyjnego ułaskawienia pedofila. Równo 2 lata temu niemal kosztowało to Dudę prezydenturę. Teraz „Fakt” ujawnił, że prezydent z niejasnych powodów ułaskawił narkotykową dilerkę, seksbombę, która żyje w luksusie. „Stan po Burzy” rozumie, że Duda już nie wystartuje w wyborach. Ale ułaskawienia dilerki z Instagrama wbrew stanowisku sądu i prokuratury — tego już nie rozumiemy.

profile image

2 Listeners

bookmark
plus icon
share episode

Oj, nie jest dziś łatwo być człowiekiem premiera. Możesz wypruwać sobie żyły dla Polski — przekupować posłów w Sejmie i radnych w terenie, brać za mordę niepolskie media, rozprowadzać prawdziwych patriotów w spółkach, wciągać do pracy dla partii byłych złodziei i propaństwowo resocjalizować degeneratów — a Morawiecki i tak zrzuci cię z sań, byle tylko zachować własny stołek. Tak, to mogłoby być żałobne wydanie słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — wszak żegnamy szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka, który dostarczył nam przez ostatnie 5 lat masy radości i wzruszeń. Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz (Onet) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) — z jednego tylko powodu powstrzymują łzy. Otóż, czujemy tu ruską robotę. No bo jak to tak? Od kiedy do Internetu wyciekają maile Dworczyka, pokazujące jego dzielną — nawet jeśli czasem opartą o plugawe metody — walkę o dobro Polski, obóz władzy twierdzi, że to robota Putina, który zaczaił się, by załatwić prawdziwego polskiego patriotę. Jeśli dziś Dworczyk wylatuje z rządu właśnie przez maile, to czyż nie jest to realizowanie kremlowskiego scenariusza? Pójdźmy dalej tym patriotycznym tokiem myślenia. Otóż dymisję wymusili wrogowie Morawieckiego w PiS, których skrzyknął i ogarnął wicepremier Jacek Sasin. No to czyj oni realizują interes — że zapytamy w niepodrabialnym stylu prezesa Kaczyńskiego? Biorąc to wszystko pod uwagę „Stan Wyjątkowy” czuje się w obowiązku ujawnić kulisy tych knowań w obozie władzy. Otóż w ostatnich tygodniach Sasin — wykorzystując drożyznę i nadciągający kryzys na rynku energii — podjął próbę przeprowadzenia politycznej egzekucji Morawieckiego. Przekonał do tego wielu ludzi w partii — w tym marszałek Sejmu Elżbietę Witek, szefa MON Mariusza Błaszczaka, byłą premier Beatę Szydło oraz byłego ministra tępej propagandy Jacka Kurskiego. Faktem jest, że Sasin nie musiał się bardzo starać, bo każdy z nich ma z Morawieckim śmiercionośne porachunki. W ramach przygotowania artyleryjskiego Sasinowcy wyprowadzili serię przecieków, które pokazywać miały zaniedbania Morawieckiego, zwłaszcza jeśli chodzi o zakupy węgla przed zimą. Morawiecki czuł pismo nosem i odpowiedział atakiem na ludzi Sasina w energetyce, przekonując, że dorabiają się milionów na rosnących rachunkach Polaków. Panowie po raz pierwszy tak otwarcie wzięli się za łby — i każda ze stron puszyła się, że na dniach wykończy drugą. Albo kłamali, albo w tej swej furii podlanej zapiekłością oderwali się od rzeczywistości. „Stan Wyjątkowy” przewidywał, że Kaczyński co prawda pozwoli im się ostro dojeżdżać — wszak jest fanem rodeo — ale finalnie wkroczy, bo zbyt ostre ujeżdżanie groziłoby całej stajni. I tak się stało. Z jednej strony Sasin dostał rozkaz wycofania się, a jego spółki energetyczne muszą zgodnie z żądaniem Morawieckiego ściąć swoje rachunki na prąd wysyłane Polakom. Z drugiej jednak strony Kaczyński nie mógł ukarać Sasina, bo zbudowana przez niego frakcja zwolenników odwołania Morawieckiego jest zbyt silna. Co więcej — Kaczyński uznał, że jest tak silna, że musi jej coś dać. I nakazał ściąć Dworczyka, który w wyciekających od ponad roku mailach — pisanych dla dobra Polski rzecz jasna — opluł tak wielu wpływowych ludzi w PiS, że idealnie nadaje się na rytualną ofiarę. Ta dymisja to ogromne osłabienie Morawieckiego, bo — znów odwołajmy się do maili dla Polski — Dworczyk był jego oczami i uszami w PiS, często mózgiem politycznych knowań, a gdy trzeba to i partyjnym bicepsem. Jednym słowem — Morawiecki bez Dworczyka nie jest już tym samym Morawieckim. W dodatku Kaczyński otwartym tekstem zapowiedział, że los premiera zależy do tego, jak poradzi sobie z węglowym kryzysem. Rzeczywiście, po co dowoływać premiera już teraz, skoro można go katapultować, jeśli ponurą jesienią lub chłodną zimą zacznie brakować ciepła i światła? „Stan Wyjątkowy” zachodzi przy tym w głowę. Jak wielu posłów podczas wyjazdowego, pojednawczego posiedzenia klubu PiS piło i śpiewało z radości, że Morawiecki z Sasinem się jeszcze nie pozabijali? A jak wielu ze smutku, że premier z wicepremierem podkładają sobie świnie akurat wtedy, kiedy — dla dobra partii i państwa — powinni kopać węgiel i grzać kaloryfery? Intryguje nas zwłaszcza Marek Suski, który po imprezie był na przemian ucieszony i zasmucony. A na pewno porządnie, jesiennie zawiany.

bookmark
plus icon
share episode

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Odnosimy wrażenie, że z Prawa i Sprawiedliwości zeszło powietrze. A jeszcze niedawno politycy dawnego obozu władzy odgrażali się, że w trakcie posiedzenia Sejmu, na którym uchwalano budżet, mogą dziać się różne cuda. Niektórzy podejrzewali nawet, że pisowcom wręcz marzy się ich własny pucz i są zdolni nawet do blokady sejmowej mównicy. Z politycznego punktu widzenia może nawet i miało to jakiś sens.

Gdyby założyć, że Prawo i Sprawiedliwość po wyborach i utracie lejców władzy postanowiło grać na chaos, maksymalnie opóźnienie uchwalenia ustawy budżetowej mogłoby zdetonować polityczną bombę. Budżet musi spłynąć na biurko prezydenta najpóźniej do 29 stycznia. Jeśli tak się nie stanie, głowa państwa będzie mogła skrócić kadencje parlamentu.

Tyle że no tak się właśnie nie stanie, bo PiS w Sejmie nawet nie spróbował obstrukcji. Bo trudno nazwać tak kilkuminutowe skandowanie hasła „uwolnić posłów”, przypominające o Mariuszu Kamińskim i Macieju Wąsiku. Nic spektakularnego się nie wydarzyło. Budżet przeszedł. Trochę mniej pieniędzy dostanie IPN i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Trochę więcej Najwyższa Izba Kontroli.

Kancelaria Prezydenta nie ucierpiała, choć wydawało się, że rosnące napięcie pomiędzy dużym i małym pałacem sprawi, że obóz władzy da się ponieść emocjom i nieco przytnie urzędowi głowy państwa funduszy. Tak się nie stało, co oczywiście nie oznacza, że w wojnie Tuska z Kaczyńskim reprezentowanym chwilowo przez Andrzeja Dudę nastąpi jakikolwiek rozejm.

Mamy wrażenie, że będzie wręcz odwrotnie. Zbliżające się wybory samorządowe sprawią, że frontów będzie coraz więcej. PiS już zapowiedziało wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. To oczywiście zemsta za uruchomienie walca, który powoli rozpędza się w instytucjach podległych do niedawna ludziom Zbigniewa Ziobry.

Nieuznający swojej dymisji Prokurator Krajowy Dariusz Barski urzęduje w gmachu najważniejszej z prokuratur, ale – jak słyszymy – boi się, że wojna z Prokuratorem Generalnym sprawi, iż straci swój złoty spadochron w postaci sowicie opłacanego stanu spoczynku. A Barski do pieniędzy raczej zdążył się już przyzwyczaić.

Jak ujawniła prokurator Ewa Wrzosek, Barski i inni kluczowi ziobryści w prokuraturze zarobili w dwa lata po około 1 mln zł. Jednak z naszych informacji wynika, że w miniony poniedziałek Barski przyszedł do prokuratury tylko po to, by spakować swoje rzeczy. Zmienił zdanie, bo inni ziobryści nie chcieli pozwolić mu odejść. Wiedzą, że bez Barskiego cała układanka się posypie.

A Bodnar nie odpuszcza. Specjalny zespół prokuratorów ma się zabrać za badanie przekrętów przy wydawaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, który w założeniu miał pomagać ofiarom przestępstw, tymczasem w ostatnich latach stał się nieformalną skarbonką partii byłego ministra sprawiedliwości.

To wszystko sprawia, że Zjednoczona Prawica pała nienawiścią do Bodnara. Choć oczywiście największa jego „zbrodnia” to więzienie Kamińskiego i Wąsika. Wprawdzie prezydent Andrzej Duda mógłby ich ułaskawić choćby dziś, jednak wybrał dłuższą ścieżkę, w której minister sprawiedliwości ma swoją rolę do odegrania - ma wydać opinię. Bodnar zapewnia, że w ciągu kilku dni przekaże prezydentowi akta wraz z opinią, ale nie chce Kamińskiego i Wąsika wypuścić na czas trwania całej procedury.

Wróćmy do Sejmu, bo tu oprócz prac nad budżetem Prawo i Sprawiedliwość postanowiło wystawić się na strzał rządzącym. Wydawać by się mogło, że wniosek o wotum nieufności wobec ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza to niezły pomysł na próbę przejęcia politycznej inicjatywy. Okazało się jednak, że chyba na to za wcześnie.

Odpowiedzialny za odbicie mediów publicznych z rąk PiS zaufany człowiek Donalda Tuska nie miał zbyt trudnego zadania. W swoim przemówieniu wspominał o odpowiedzialności TVP i Polskiego Radia Szczecin za śmierć Pawła Adamowicza i Mikołaja Filiksa – syna posłanki KO.

Ostateczny cios zadał jednak sam Donald Tusk, który w prawie półgodzinnym przemówieniu wymieniał liczne przykłady, jak propagandyści doili publiczną kasę. Szczególnym przypadkiem byli komentatorzy, którzy za kilkusekundową wypowiedź w TVP kasowali 500 zł. Rekordzista w rok mógł wyciągnąć nawet 300 tys. zł.

To jednak i tak nic w porównaniu z zarobkami państwa Kurskich. Jak ujawniliśmy Joanna Kurska od 2016 r. przepracowała w Telewizji Polskiej 13 miesięcy. Z informacji Onetu wynika, że do 2023 r. państwowy nadawca przelał na jej konto 1 mln 532 tys. zł. Oznacza to, że za miesiąc pracy otrzymywała średnio 117 tys. zł.

Onet dowiedział się również, że Jackowi Kurskiemu w trakcie jego prezesury TVP wypłaciła w sumie 4,5 mln zł. Oznacza to, że małżeństwo Kurskich w latach 2016-2023 zarobiło w Telewizji Polskiej ponad 6 mln zł.

Co ciekawe, w TVP zatrudn...

bookmark
plus icon
share episode

Agnieszka Burzyńska i Andrzej Stankiewicz rozmawiają o natarciu Zbigniewa Ziobry, który zorganizował konwencję polityczną Solidarnej Polski, która była zaskoczeniem dla Prawa i Sprawiedliwości. Ponadto o zmianach personalnych w Platformie Obywatelskiej, a także o materiałach opublikowanych przez CBA ws. "willi Kwaśniewskich".

bookmark
plus icon
share episode

Szef PiS Jarosław Kaczyński wzorem swego dawnego idola, a dziś zapiekłego wroga Lecha Wałęsy postanowił być za, a nawet przeciw. Niedawno groził polityczną egzekucją buntownikom w PiS, którzy spiskują, żeby wysadzić z siodła Mateusza Morawieckiego. Ba, zasłaniał premiera własną piersią, zakrzykując, że najpierw jego samego musieliby usunąć z rodeo. Teraz Kaczyński przekonuje, że to on w sumie nakazał spiskowcom spiskowanie, a zatem obsadził się w roli inspiratora spisku, który jednocześnie zwalcza. Autorzy tego wydania „Stanu po Burzy” — dziennikarze ONET.PL Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka — są od dekad fanami meandrów politycznej strategii prezesa, ale nawet oni się pogubili. Prezesie, skoro dziś ostatni weekend lipca, to inspirujesz spiskowców, czy może ich zwalczasz? Nie ma za to wątpliwości, że prezes chroni szefową Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską, swe odkrycie, towarzyszkę kulinarnych uczt i intelektualnych dysput o sztuce. Przyłębska była w ostatnim czasie mocno rozedrgana, bo maile wykradzione z konta ministra Michała Dworczyka pokazały, jak robiła dobrze władzy kuglując terminami rozpraw TK. W dodatku nawet w obozie władzy pojawiły się interpretacje prawne, zgodnie z którymi pani prezes pod koniec roku zostanie usunięta z posady szefowej Trybunału. Ale stało się to, co przewidywał „Stan po Burzy” — Nowogrodzka locuta, causa finita. Kaczyński właśnie oznajmił, że Przyłębska pozostanie szefową TK do końca swej kadencji w 2024 r. I pewnie tak będzie, mimo że Donald Tusk się odgraża, że gdy przejmie władzę, to Przyłębska zrobi wypad. Spokojnie spać mogą inni sędziowie — wybrańcy władzy, którzy przez 3,5 roku zasiadali Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Izba ta była wykorzystywana przez Zbigniewa Ziobrę do karania sędziów, którzy krytykowali zaprojektowane przez niego zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Szkopuł w tym, że europejskie sądy uznały Izbę Dyscyplinarną za nielegalną, zaś Komisja Europejska zażądała jej likwidacji, uzależniając od tego wypłatę środków pomocowych. Z dużą niechęcią Kaczyński się na to zgodził, ale oczywiście nie pozwoli nominatom PiS z Izby Dyscyplinarnej zginąć — mogą zostać w Sądzie Najwyższym, albo odejść w stan spoczynku. Spoczynek okazał się bardzo popularny — kilku zmęczonych nieróbstwem 40-latków odejdzie na przyspieszone emeryturki na nasz koszt. Dostaną po 20 tys. miesięcznie, czyli do osiągnięcia prawdziwej emerytury uskłada się ponad 5 mln zł na łebka! Jeden z nielicznych, niepodważalnych sukcesów Izby Dyscyplinarnej to zawieszenie prokuratora, który biegał nago po Świdnicy. Teraz okazuje się, że ten naturysta posadę wychodził sobie u ministra Michała Dworczyka. Nominację prokuratorską dostał od Ziobry w 2016 r., parę miesięcy po tym, jak napisał z prośbą o protekcję do Dworczyka. Pośrednikiem był zaufany człowiek Dworczyka, który ma wyroki m.in. za podrabianie rachunków i okradanie szkoły, której był dyrektorem. Ekshibicjonista prosił złodzieja o protekcję u polityka, żeby zostać prokuratorem i ścigać przestępców. Wbrew pozorom, to dzieje się naprawdę.

bookmark
plus icon
share episode

Całość TYLKO w aplikacji Onet Audio. Subskrybuj pakiet Onet Premium i słuchaj bez limitu. Obliczony na przejęcie kontroli nad PiS sojusz Andrzeja Dudy z Mateuszem Morawieckim zaczyna przynosić konkretne rezultaty. Właśnie z inspiracji Morawieckiego prezes Jarosław Kaczyński dokonał politycznej egzekucji wśród europosłów PiS. A to otwiera byłemu premierowi drogę do przejęcia kontroli nad partyjnymi posadami w Parlamencie Europejskim — w czasach opozycyjnej posuchy to najbardziej atrakcyjne fuchy, które Morawiecki rozda tak, żeby wzmocnić się wewnątrz partii. Ale sojusz ex-premiera z prezydentem to nie jest wyłącznie taktyczna rozgrywka. To sojusz strategiczny, obliczony na nowe rozdanie na prawicy, gdy Kaczyński osłabnie już tak bardzo, by władzę oddać po dobroci lub pod presją. To wcale nie musi być odległa perspektywa — otoczenie Dudy wspiera kandydaturę Morawieckiego na prezydenta, zakładając, że nawet jeśli wiosną przyszłego roku przegra wybory, to na pewno wejdzie do drugiej tury, zdobywając kilka milionów głosów. A to wzmocni Morawieckiego, czyniąc go najpopularniejszym politykiem prawicy. Wzmocniony milionami głosów Morawiecki i odchodzący z Pałacu prezydenckiego popularny w elektoracie prawicy Duda — ten scenariusz to realne wyzwanie dla Kaczyńskiego. Na razie prezydent nie sonduje rządu w sprawie poparcia w staraniach o posadę za granicą. A to znaczy, że bardzo poważnie rozważa pozostanie w Polsce i zaangażowanie się w rozgrywki wewnątrz PiS. W ostatnim roku prezydentury Duda chce być też bardziej aktywny — co wymusza na nim zmiana władzy. Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal trochę nawet prezydentowi współczują, bo Donald Tusk wymierza mu ciosy bardzo precyzyjnie — tak jak podczas pierwszego posiedzenia Rady Gabinetowej, czyli spotkania prezydenta z rządem. Tusk zaatakował Dudę, mówiąc o patologiach rządów PiS, w tym nielegalnym stosowaniu Pegasusa oraz przekrętach przy inwestycji Orlenu w małe elektrownie atomowe. Tak nam się wydaje — a właściwie to mamy na to dowody — że bardzo niedługo pan Daniel Obajtek stanie się Danielem O. I nie pomoże nawet immunitet europosła, który może mu zagwarantować Kaczyński, oferując miejsce na liście PiS do Parlamentu Europejskiego.

bookmark
plus icon
share episode

Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pan Włodek wszystko by zrozumiał. Wie, że pan Szymon jest kościółkowy i wolałby zakazać aborcji, a nie ją ułatwiać. Pan Włodek ma jednak robotę do zrobienia — pan Donek wystawił go, odmawiając wspólnego startu w wyborach samorządowych. Więc pan Włodek musi pobudzić swój lewicowy elektorat, co to chce mu go podebrać pan Donek. Dlatego też pan Włodek zwodował kilka tygodni temu temat aborcji, wymierzając kuksańca panu Szymonowi, któren jako marszałek Sejmu wstrzymuje ustawy ułatwiające przerywanie ciąży. Pan Włodek liczył, że pan Szymon zakuma tę grę i się do niej włączy. Ale pan Szymon przegiął, kiedy w odpowiedzi nazwał pana Włodka kłamcą. Pan Włodek musi oddać, żeby jego własna partia i jego wyborcy go szanowali. A więc policzkuje pan Włodek pana Szymona aborcją — ku uciesze pana Donalda. Wszak te wyzwiska i policzki nie zagrażają koalicji. Ba, one wręcz ową koalicję cementują. Równie miło — choć znacznie bardziej krwawo — jest w opozycji. Tam pan Mateusz pod rękę z panem Andrzejem kombinują, jakby tu wysłać na przymusową emeryturę prezesa Jarosława. Sprawy nabrały przyspieszenia do tego stopnia, że do twórców „Stanu Wyjątkowego” zgłaszają się politycy, których ludzie pana Mateusza próbują kaperować do nowego projektu. Szanowni, nie doradzimy Wam, co począć. Ale jednocześnie gwarantujemy wysłuchanie — i obiecujemy, że nie doniesiemy do Ja-ro-sła-wa. Mówiąc szczerze, nie bardzo wiemy, co jeszcze łączy PiS poza nienawiścią do pana Donalda. Powyborcze brudy, które wypływają strumieniami z instytucji kierowanych dotąd przez PiS, pokazują, jak bardzo zdegenerowała się prawica przed dwie kadencje rządów. No bo weźmy choćby paliwowego prezesa wszech czasów pana Daniela — to że inwigilował posłów Platformy za kasę Orlenu, to w logice PiS jest całkowicie zrozumiałe. Ale że śledził też swoich? Tak podejrzewa pan Jacek od aktywów, co z panem Danielem wymierzał policzki jak — nie przymierzając — pan Włodek z panem Szymonem. Andrzej Stankiewicz i Renata Grochal zapraszają na słuchowisko polityczne „Stan Wyjątkowy”.

bookmark
plus icon
share episode

Przyznajemy: na przemian jesteśmy zdumieni i oblewamy się pąsem. Zdumienia doświadczamy, gdyż okazuje się, że — wbrew niecnym teoriom opozycji — na terenowe wiece z Jarosławem Kaczyńskim dostają się nie tylko twardzi aktywiści PiS. W Szczecinie, dajmy na to, na spotkanie wszedł z otwartą przyłbicą działacz KOD — organizatorzy dali mu nawet przepustkę z logo PiS i pozwolili cyknąć parę fotek z ministrami. Nie żeby byli tak gościnni. Po prostu dobro Polski na moment w nich zaspało, ale gdy się obudziło — na szczęście jeszcze przed prologiem prezesa — to z miejsca gościa zredukowali. Problem taki, że nie docenili przeciwnika. Gdy oni byli zajęci tłumaczeniem dobra Polski przebiegłemu kodziarzowi, na salę zręcznie wbił się syn europosła Platformy Bartosza Arłukowicza, który już podczas stand-upu prezesa zaczął energicznie kwestionować dogmat o jego nieomylności. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — demaskują podstęp Maksyma Arłukowicza, który jednocześnie obnaża marność partyjnych służb kontrolnych PiS, nadzorowanych wszak przez byłego szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego, wiceszefa partii władzy. Otóż młody Arłukowicz wszedł na imprezę MC Jarosława posługując się wejściówką na koncert rapera Fukaja. Organizatorzy najwyraźniej uznali, że ponieważ przepustka juniora jest zupełnie inna do identyfikatorów PiS, to musi on być bardzo ważny — i dali mu miejscówkę w pierwszym rzędzie, dzięki czemu Kaczyński wyraźniej usłyszał o swej „hańbie” i „kłamstwach”. Doceniamy jednak gest prezesa — widząc, że rośli pisowianie „Jojo” Brudzińskiego spieszą się pokochać Arłukowicza, dał sygnał, że młodego nie trzeba całkiem redukować. A już jak go wystarczająco zredukowali, to po prostu zadał mu swoje klasyczne pytanie o sens życia: czy reprezentuje interesy Polski czy Niemiec. Pytanie zawisło nad pustym krzesłem, zdobytym przepustką na Fukaja. Ale, tak właśnie, czujemy się także zawstydzeni. No bo kto by się spodziewał, że po odsianiu podejrzanych politycznie, narodowo i obyczajowo elementów, na sali poza dobrem Polski pojawi się jeszcze włoska frywolność? Nie wchodźmy w szczegóły, by nie przeginać z pąsem. W Szczecinie otóż okazało się, że Jarosław Kaczyński zazdrości żywotności Silvio Berlusconiemu, co sala odebrała jednoznacznie, reagując rechotem i dwoma jednobrzmiącymi słowami z arsenału byłego premiera Włoch. Wolna miłość starca Berlusconiego przypomniała nam, że nowy szef Kancelarii Premiera Marek Kuchciński też ją praktykował, tyle że w młodości — rzecz jasna jednocześnie z intensywnym treningiem chemicznym, właściwym porządnemu hippisowi. Do dziś Kuchciński jest znany ze swego hippisowskiego podejścia do pracy. Choć my słyniemy z wyważonych poglądów i stonowanego języka, to musimy przyznać, że jest po prostu strasznym leniem — w tej kadencji Sejmu nie zabrał głosu z mównicy ANI RAZU. Raz jeszcze: PRZEZ TRZY LATA W SEJMIE NIE ODEZWAŁ SIĘ ANI SŁOWEM. Ale — szukając klucza do tej nominacji superlenia na wymagające największego zaangażowania stanowisko w rządzie — zrozumieliśmy, że to patriotyczny gest, którym rząd jasno promuje kampanię oszczędności. Otóż możemy być pewni, że Kuchciński będzie wychodził z pracy przed wczesnym zimowym zmrokiem, co oznacza duże oszczędności w rządowych rachunkach za prąd. W tym sensie będzie nawet bardziej wydajny, niż gdyby siedział przy włączonym świetle i nic nie robił. Nominacja dla Kuchcińskiego to skutek wojny wewnątrz PiS, w której poległ poprzedni szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, najbliższy współpracownik Mateusza Morawieckiego. Kuchciński na pewno — w odróżnieniu od Dworczyka — nie będzie się przepracowywał, ale nie taka jest jego rola. Ma pilnować Morawieckiego i donosić Kaczyńskiemu. Ludzie premiera w rządzie i spółkach odbierają to jako sygnał, że ich pryncypał traci wpływy i jeszcze przed wyborami może stracić fotel. Dlatego zabezpieczają sobie bezpieczny odwrót — ich „arką Mateusza” ma być nowy bank, który państwo tworzy specjalnie po to, by ratować upadający Getin Noble Bank Leszka Czarneckiego. Ludzie Morawieckiego już objęli kluczowe posady w tym projekcie.

bookmark
plus icon
share episode

Pełną wersję video możesz obejrzeć tu: https://wiadomosci.onet.pl/stan-wyjatkowy-podcast-onetu Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet Audio. Możesz pobrać ją tutaj: https://onetaudio.app.link/StanWyjatkowy

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że wybory samorządowe są krytycznie ważne i dla władzy, i dla opozycji. Władza chce potwierdzić swoją dominację, a PiS walczy o zachowanie resztek władzy w regionach. Gdybyśmy jednak stwierdzili, że kampania właściwie była bezobjawowa, to chyba nie bylibyśmy daleko od prawdy.

Tymczasem mamy wrażenie, że kampania zaczęła się we wtorek po świętach i kończy dziś. Premier Donald Tusk pojechał do Krakowa i na Śląsk. Ale jest to jego pierwsza typowo kampanijna aktywność od dłuższego czasu.

Jarosław Kaczyński siedzi w Warszawie i ze swojej kwatery głównej przy ul. Nowogrodzkiej próbuje smagać politycznym biczem obóz władzy. Nic specjalnie nowego jednak nie mówi. No może oprócz tego, że zachęca do poparcia projektów ustaw, jakie w ostatnim czasie zaprezentowała jego partia.

Co ciekawe, zachęca głównie Trzecią Drogę, w skład której wchodzi PSL. Nie boimy się powiedzieć, że relacja PiS z partią Kosiniaka-Kamysza ma charakter co najmniej przemocowy. Nowogrodzka smali cholewki do Ludowców z przerwami na oskarżanie ich o największe zbrodnie. Politycy Stronnictwa wprawdzie od lat dość twardo powtarzają, że z tego uczucia nic nie będzie, jednak nie robi to na Jarosławie Kaczyńskim i Mateuszu Morawieckim wrażenia.

Oczywiście tym razem chodzi nie o Sejm, ale o sejmiki. PiS liczy, że jakimś cudem Trzecia Droga, albo jej część wesprze w kilku regionach największą partię opozycyjną. Problem jest taki, że o ile w 2018 r. Prawo i Sprawiedliwość miała czym kupić sojuszników, o tyle teraz źródełko fruktów jest już właściwie wyschnięte.

Choć oczywiście są regiony, gdzie PiS może uratować skórę. Takim województwem jest Małopolska, gdzie kilkaset głosów może zdecydować, kto utworzy zarząd województwa. Nowogrodzka liczy na Konfederację, ale gwarancji, że Bosak i reszta będą chcieli wspierać Kaczyńskiego, nie ma.

Jednak wizja wygranej w Małopolsce przez PiS chyba spędza sen z powiek Donaldowi Tuskowi, który w końcówce kampanii pojechał do grodu Kraka. Przekonywał, że nikogo nie zmusi do głosowania na konkretnego kandydata na prezydenta miasta, ale jednocześnie zaapelował, żeby na jednego na pewno nie głosować.

Chodzi o Łukasza Gibałę, dawnego posła PO i Ruchu Palikota, który dziś jest liderem sondaży i jego wejście do II tury jest bardzo prawdopodobne. A tam może trafić na kandydata KO, czyli Aleksandra Miszalskiego, szefa struktur Platformy w Małopolsce.

Zwycięstwo Gibały byłoby dla Koalicji Obywatelskiej trudne do przełknięcia. A gdyby jeszcze PiS przedłużyło swoje rządy w całym regionie, byłoby już fatalnie.

Ogólnie jednak wielkich emocji w końcówce kampanii nie ma. Trzecia Droga ruszyła w długą trasę, Lewica też robi swoje. A nawet więcej niż trzeba, bo jeszcze przed końcem kampanii samorządowej ogłosiła, że rejestruje swój komitet w wyborach... europejskich. A to oznacza, że na pewnie nie będzie jednej listy obozu władzy w tych wyborach.

Zresztą do przetasowań może dojść wcześniej, bo wynik wyborów samorządowych może zaważyć na kształcie porozumienia koalicyjnego, choć np. Szymon Hołownia nie chce słyszeć o rozpoczynaniu dyskusji na temat ewentualnych zmian w rządzie.

Zmian na pewno nie będzie w jednym obszarze – rozliczeniach. Premier jasno mówił o tym w Krakowie: - W imieniu narodu czyścimy do spodu – stwierdził.

Okazuje się, że Fundusz Sprawiedliwości i przeszukania u Zbigniewa Ziobry i jego ludzi to był dopiero początek. Trwa kontrola programu „Willa Plus”, który w roku wyborczym pilotował minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Coraz głośniej o przyspieszeniu w sprawie NCBiR.

A do szczecińskiej Prokuratury Regionalnej trafiło zawiadomienie w sprawie właściciela pizzerii „Zielony Melonik” w Szczecinie Dariusza Śpiewaka. A to nie byle jakie miejsce. Latem stołuje się tam zwykle Jarosław Kaczyński, którego na Pomorze Zachodnie zabiera Joachim Brudziński.

Śpiewak w 2016 r. trafił na dyrektorskie stanowisko w Zarządzie Morskich Portów Szczecin-Świnoujście. Co ciekawe, pracował tam nie na etacie, ale jako firma zewnętrzna. Zarobił w sumie 4 mln zł, a podwyżki zapewniał sobie właściwie co roku. Zaczynał od 26 tys. zł brutto miesięcznie, skończył na 105 tys. zł.

Niedawno został wprawdzi...

bookmark
plus icon
share episode

Nie ma co do tego wątpliwości — Konfederacja to polityczny projekt z pełną premedytacją budowany na ekstremalnych postulatach i radykalnych teoriach. Batożyć gejów? Czemu nie! Straszyć Żydami, którzy odbiorą Polakom ziemię? A jakże! Grozić kobietom dokonującym aborcji 10-letnią odsiadką? Oczywiście! Do tego poszczekać na Unię Europejską i obiecać likwidację podatków — i oto cały program Konfederacji. Tak to przynajmniej wyłożył jeden z liderów tej formacji Sławomir Mentzen, gdy 4 lata temu współtworzył Konfederację. Dziś nagranie z wykładu Mentzena — które prezentują autorzy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — jest dla konfederatów niewygodne, bo pokazuje ich cyniczną grę na emocjach. Ale wykład ów — czy też raczej biznesplan na zrobienie partii — otwiera oczy na cynizm Konfederacji. Nie, to nie jest niespodzianka. Wszak Konfederacja to sojusz dwóch środowisk politycznych, które samodzielnie nie byłyby w stanie dostać się do Sejmu. Do korwinistów latami zrażał sam ich lider Janusz Korwin-Mikke, plujący na kobiety i mniejszości, szukający za to dobrych stron w pedofilii i putinizmie. Od narodowców odstręczały wygolone karki i czarne koszule ich najwierniejszych szwadronów. Po stworzeniu sojuszu obu partyjek, schowaniu Korwina i czarnych karków, Konfederacja osiągnęła wyborczy sukces — oba elektoraty dodały się z nawiązką. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz (ONET.PL) oraz Renata Grochal („Newsweek”) opisują, jak Konfederaci wspięli się na polityczny szczyt. W niektórych sondażach są już trzecią siłą, z poparciem sięgającym kilkunastu procent. Czy to efekt rządów Kaczyńskiego, który wypromował modę na walkę z Brukselą i rechotanie z mniejszości? Czy może skutek zaniedbań Tuska, który walcząc z PiS o elektorat socjalny, porzucił liberalne gospodarczo postulaty, zostawiając je potomkom Korwina? A może to błędy Hołowni, który jako polityczna nowalijka zgarnął elektorat antysystemowy, a potem współpracą z systemowym PSL go zawiódł i popchnął w kierunku konfederatów? W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Andrzej Stankiewicz rozmawiają także o kondycji Jarosława Kaczyńskiego, który przerwał bolesną rekonwalescencję ortopedyczną, by dać odpór wrogom Julii Przyłębskiej w Trybunale Konstytucyjnym. Ci źli ludzie — tłumaczymy prezesa — dybią na jej wyjątkową fuchę, która nierozerwalnie związana jest ze szczególną pozycją w jego rankingu. Zazdrośnicy chcą panią Julię wysadzić z siodła, by zająć jej miejsce w TK i prezesowskim rankingu. Prezes powiedział wichrzycielom twarde „nie”, gdyż nie jest gotów do zmian towarzyskich w swym życiu. Ale to „nie” znaczy niewiele — bo prezes stracił kontrolę nad Trybunałem. A to bardziej bolesne, niż kontuzja kolana. Autorzy „Stanu Wyjątkowego” zastanawiają się również, czy kontrolę nad własnym życiem i rodziną ma jeszcze generał Jarosław Szymczyk, szef policji. Córka generała kumplowała się z żoną gangstera i kibola — zaprosiła ich nawet na swe wesele. Młodzian ów śpiewał rapy o nienawiści do policjantów i policyjnych donosicieli — by po zatrzymaniu samemu zostać kapusiem i prosić córkę generała o wstawiennictwo u papy. Generał nie widzi w tym nic zdrożnego. Po prostu rzekł latorośli, by się nie interesowała jego pracą. My za to doceniamy humanitarną postawę generalskiej córy. Na pewno dziewczyna ma dobre serce. Ewentualnie — lubi ostry rap o podwładnych papy.

bookmark
plus icon
share episode

Show more best episodes

Toggle view more icon

FAQ

How many episodes does Stan Wyjątkowy have?

Stan Wyjątkowy currently has 315 episodes available.

What topics does Stan Wyjątkowy cover?

The podcast is about News, News Commentary and Podcasts.

What is the most popular episode on Stan Wyjątkowy?

The episode title 'Prezydent ułaskawia seksowną dilerkę. Kaczyński rozbija układy wewnątrz PiS. Morawiecki jest dumny z muru na granicy' is the most popular.

What is the average episode length on Stan Wyjątkowy?

The average episode length on Stan Wyjątkowy is 41 minutes.

How often are episodes of Stan Wyjątkowy released?

Episodes of Stan Wyjątkowy are typically released every 6 days, 23 hours.

When was the first episode of Stan Wyjątkowy?

The first episode of Stan Wyjątkowy was released on Apr 5, 2019.

Show more FAQ

Toggle view more icon

Comments